Czwartek był kolejnym intensywnym dniem dla zawodników, którzy uczestniczą w zgrupowaniu Żużlowej Reprezentacji Polski na Malcie. Żużlowcy poznali lepiej okolicę, wypożyczyli rowery, a niektórzy zmokli. Poza tym trener Mariusz Cieśliński obiecał im ciekawą wycieczkę.

Czwartek kadra rozpoczęła od śniadania, po którym odbyła długi i intensywny marsz. Reprezentanci poznali okolicę, a następnie dotarli do oddalonego o osiem kilometrów od ich hotelu miasta.

– Wydawało nam się, że co to jest osiem kilometrów, ale trener Mariusz Cieśliński wybrał takie tereny, że z ośmiu kilometrów zrobiły się prawie dwie godziny do wypożyczalni rowerów. Przy okazji jeszcze zgłodnieliśmy, więc postanowiliśmy coś zjeść. Później zaczęło padać. Część z nas ruszyła, a część nie, więc niektórzy zmokli – mówi nam Janusz Kołodziej.

W końcu żużlowcy wypożyczyli rowery, które będą im towarzyszyć już do końca zgrupowania. Dziś wszyscy dostali wolną rękę, podzielili się na grupy i udali w różnych kierunkach. W kolejnych dniach można spodziewać się jednak intensywnych treningów po górzystych terenach, bo właśnie takie dominują na Malcie.

– Każdy z nas miał dziś różne przeżycia i po powrocie do hotelu mogliśmy się nimi ze sobą podzielić. Słyszeliśmy, że niektórzy koledzy znaleźli już fajne trasy, więc być może w kolejnych dniach wymienimy się sugestiami i znowu przeżyjemy coś ciekawego. Poza tym trener Mariusz powiedział nam, że w okolicy jest obóz bajkowego Popeya. Mamy tam pojechać i nie mogę się doczekać, bo z daleka wygląda to niesamowicie – podsumowuje Kołodziej.

Po powrocie do hotelu zawodnicy zjedli obiad, a następnie odbyli dwugodzinną sesję treningową na sali. Wieczór to z kolei kolacja i długie rozmowy na temat wyzwań w sezonie 2023.