W 2021 Dominik Kubera wystąpił w Grand Prix z dziką kartą. W turniejach rozegranych w Lublinie zajął drugie i trzecie miejsce. Także dlatego eksperci wiązali wielkie nadzieje ze startami Kubery w tegorocznym cyklu. Nasz zawodnik nie zdołał jednak utrzymać się w GP. Na całe szczęście lepiej poszło mu w GP Challenge w Pardubicach i za rok znowu go ujrzymy w GP.
Dominik Kubera dostał na ten rok stałą dziką kartę od promotora cyklu Grand Prix, jako młody, zdolny. Przy okazji nominacji różnie to komentowano. Jedni mówili, że potrzebna świeża krew, inni, że lepiej, jakby postawiono na Macieja Janowskiego.
W trakcie sezonu 2024 nominacja Kubery się jednak obroniła. Nasz żużlowiec nie zajął co prawda miejsca w szóstce gwarantującego utrzymanie w GP, ale był widoczny. Sześć razy jechał w półfinale, trzy razy awansował do wielkiego finału. Na podium nie stanął, więc jest pewien niedosyt, ale z drugiej strony każdy musi zapłacić frycowe.
Ktoś może powiedzieć, że nie ma podstaw, by Kuberę chwalić, bo ani się nie utrzymał w cyklu (za rok pojedzie, bo wywalczył awans w GP Challenge), ani nie stanął na podium (a przecież 3 lata temu to robił), ale chyba jednak żądamy zbyt wiele.
Po pierwsze stały uczestnik, to nie to samo, co dzika karta. W 2021 Kubera nie miał nic do stracenia. Nie miał też żadnego ciśnienia. Wyjdzie, to wyjdzie, a jak nie, to nic się nie stanie. Do tego doszedł młodzieńczy entuzjazm, znajomość toru i forma dnia. Wyszło z tego drugie i trzecie miejsce. W tym roku Kubera jechał jednak z innymi obciążeniami, na torach, których często, gęsto nie znał, a przeciwko sobie miał rywali, którzy go zaskoczyli, pokazując mu całkiem inne oblicze niż to, które znał z Ekstraligi. Często mówi się, że GP to nie liga i to się sprawdza.
Warto też pamiętać o pewnych sprzętowych perturbacjach Dominika. W trakcie sezonu trafił on do stajni Michała Marmuszewskiego, tunera z Lublina. Każda taka współpraca potrzebuje czasu i wymiany wielu uwag i doświadczeń. W końcu jednak to procentuje. Już w tym roku Kubera miał przebłyski.
Najważniejsze jest to, że Kubera koniec końców pojedzie w GP za rok. Teraz chodzi już tylko o to, by zrobił taką porządną analizę tego, co się stało, żeby te doświadczenia, które zebrał, teraz zaprocentowały w 2025. Jasne, że życie często zaskakuje, że czasem pojawiają się nowe okoliczności, które nie pozwalają wykorzystać nabytej wiedzy, ale ile może być takich zaskoczeń? Jedno, góra dwa, bo cała reszta będzie niemal taka sama.
Zresztą ten rok sprawił, że Kubera poznał specyfikę startów w GP. Wie, że nie tam miejsca na najmniejszy błąd, że od pierwszych metrów trzeba mocno pracować łokciami, że 100-procentowa koncentracja na najważniejszych biegach może zdziałać cuda.