Już dawno w polskim żużlu nie trzeba było czekać tak długo na decyzję, czy dany klub przystąpi do rozgrywek ligowych. W przypadku Polonii Piła ostateczna decyzja zapadła kilka dni temu, tuż przed startem sezonu 2023. Jacek Frątczak uważa jednak, że cierpliwość była w tym przypadku zrozumiała.
Proces licencyjny w polskim żużlu zakończył się wiele miesięcy temu. Od grudnia znamy także terminarz 2. Ligi Żużlowej. Jeszcze kilka dni temu nie wiedzieliśmy jednak, ile ostatecznie klubów weźmie udział w rozgrywkach. Wszystko za sprawą niejasnej sytuacji Polonii Piła. Działacze tamtejszego klubu w ostatnich tygodniach i miesiącach wykonali ogrom pracy, by wziął udział w rozgrywkach. A Zespół ds. Licencji był w przypadku tego klubu bardzo cierpliwi.
– Żużel to sport, który czasami potrzebuje specjalnego nadzoru. Dana dyscyplina jest tak silna, jak silne i stabilne są jej ośrodki. Nie możemy dopuszczać do tego, by znikał żużel w kolejnych miastach, bo wtedy zamyka się również dyscyplina. Umiera część organizmu. Czasami trzeba wziąć pod uwagę wyższe dobro, a nie tylko to, co wynika wprost z regulaminu. Tak właśnie było w przypadku Polonii Piła – mówi w rozmowie z portalem polskizuzel.pl Jacek Frątczak.
Jego zdaniem stało się dobrze, że Polonia Piła otrzymała od władz polskiego żużla więcej czasu. – Trzeba wspierać ludzi, którym się chce rozwijać ten sport. A mówimy o mieście, gdzie są ogromne tradycje. Dzięki takiemu podejściu do sprawy ten ośrodek ma szanse przetrwać. A trzeba dbać o każdy klub, bo nigdy nie wiadomo, jakie kto będzie mieć problemy i ile ich będzie za rok – zauważa Frątczak.
– Poza tym nie mówimy o klubie, który wchodzi do tej ligi i zamierza szaleć na rynku transferowym, by wygrać rozgrywki. Najważniejsze, że ten sport będzie tam istnieć. W Pile zapewne będą się skupiać na tworzeniu widowisk na własnym torze. Trzeba trzymać za nich kciuki i przyklasnąć wszystkim, którzy byli w tej sprawie cierpliwi – podsumowuje Frątczak.