Janusz Kołodziej: Przestajemy tyle podróżować i wyjeżdżać na zawody. Nie mamy już tej adrenaliny (WYWIAD)

Reprezentant naszego kraju i lider FOGO Unii Leszno, a także Indywidualny Wicemistrz Europy zdradził w rozmowie jak wygląda zima w wykonaniu żużlowca. Opowiada również o swoim stanie zdrowia i odczuciach w sprawie odmienionego składu zespołu z Leszna. Na czym skupia się Janusz Kołodziej?

Jakie masz odczucia związane z minionym już sezonem?

Podsumowując cały rok to rzeczywiście był bardzo dobry. Było fajnie. W pewnym momencie wpadłem w turbulencje. Miałem upadek, gdzie złamałem dwie kości w siedmiu miejscach. Zaczął się trochę wyścig z czasem i dochodzenie do siebie. Wiadomo, że to są niespotykane rzeczy, gdy jeździ się z kontuzją. To nie jest łatwe. Miałem wrażenie, że od tego momentu miałem jakieś problemy, bo wiadomo, że nie wszystko było takie proste. Później w Mistrzostwach Polski przewróciłem się i bark mnie zaczął boleć, a jeszcze nie miałem do końca dobrze wyleczonej lewej nogi. Czułem, że nie miałem siły, bo sama jazda nie sprawiała mi większych trudności.

Plusem jest to, że wtedy dopiero poczułem jak ważna jest ta lewa noga. Wydaje się wielu, że ona nie gra jakieś ważnej roli, ale ma swoje szczegóły, które są ważne – to jedno. Drugie to bark. W momencie, kiedy zaczął mnie boleć to miałem blokady. Nie mogłem pewnych rzeczy zrobić i dopiero czułem jak istotne to szczegóły. Jest to z pewnością ciekawe doświadczenie po tym roku. Wiem, że detale odgrywają szalenie ważną rolę. Wiem, że przygotowując się do sezonu muszę pracować nad każdym elementem swojego ciała, bo wszystko jest istotne. To nie jest tak, że pracujemy tylko rękami i nogami. To też daje mi informacje, że warto nad tym pracować. Do końcówki sezonu wydawało mi się, że ten poziom udało mi się w miarę utrzymać, lecz później zrobiło się troszkę ciężko.

Co rozumiesz przez słowo „ciężko”?

W play-offach trafiliśmy na Motor Lublin. W Mistrzostwach Polski jeździłem na torach twardych, gdzie nie radziłem sobie do końca na nich dobrze. Zająłem, co prawda trzecie miejsce, ale patrząc na ten nowy system (trzy turnieje IMP – przyp. red.) to bardzo mi pomógł. Ani razu nie byłem w finale, a skończyłem na podium. W SEC-u zabrakło tego jednego punktu, ale ogólnie muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego sezonu. Podobał mi się. Różne rzeczy się działy, ale był wyjątkowy. Trochę dramaturgii, ale o to też chodzi.

Uważasz, że kontuzje w sezonie były dla Ciebie najtrudniejszym wyzwaniem, a może było coś jeszcze?

Ten moment, kiedy ta lewa noga nie była tak zła, ale zbiegło się to z barkiem. Najlepsze było to, że na zawodach, gdy się przewróciłem on mnie wcale nie bolał. Później czułem malutki dyskomfort. Im dalej szliśmy to ten ból się nasilał. Wydaje mi się, że po tym upadku z każdym dniem coś złego się działo z ręką. To właśnie wtedy zaczęła się moja walka z czasem. Nie w każdych zawodach mogłem dać z siebie 100%. To wybija trochę z rytmu. Wkrada się jakiś dziwny niepokój, że czegoś nie mogę i wydaje mi się, że to był taki najcięższy mój moment. W końcówce zabrakło takiego tąpnięcia. Nie można zwalać też winy na kontuzje, bo było coś jeszcze ponadto. Może mogłem jeszcze trochę z tego wyciągnąć. Na niektórych torach nie potrafię się dopasować.

Ostatnie zawody w tym roku, czyli właśnie SEC pokazały mi, że jeśli nie będę nad tym pracował i się nad tym skupiał, to nic więcej nie będę w stanie zrobić. Wszystkie zawody pojechałem na dobrym poziomie, a te ostatnie totalnie zepsułem. Nie radzę sobie na takich nawierzchniach. W przyszłym roku wiem, że przede wszystkim muszę się na tym skupić, bo tutaj leży właśnie problem. Wiadomo, że to też nie jest takie proste. Im bardziej będę się skupiał się na tym, to być może coś z tego wyciągnę. Patrząc na ligę zazwyczaj mamy coś pod koło i starty są przyczepniejsze, więc nie mam większych trudności.

Czułeś w pewnym momencie, że miałeś przez to jakąś blokadę w głowie i nie mogłeś się przełamać?

Nie. Mam czasami tak, że wolę czasami jeździć z jakimś bólem. To mi nie przeszkadza. Co innego kontuzja, która zagrażałaby mojemu życiu, że upadnę i totalnie się rozwalę. Wtedy są obawy. Nie miałem czegoś takiego.

Jak się obecnie czujesz?

Staram się doprowadzić to do ładu. Byłem właśnie na fizjoterapii i cały czas pracuję nad stopą, ale i nad wszystkimi kontuzjami, które się ciągną za mną. Chcę być jak najlepiej przygotowanym do przyszłego roku. Nie ma takiej przerwy, że nic nie robię miesiąc lub tydzień. Cały czas coś działam w warsztacie. Wiadomo, że raz na jakiś czas trzeba zrobić taki odpoczynek, ale w sumie niedługo szykuje mi się wyjazd na kilka dni, więc odpocznę. Jest też opcja, że będę ćwiczył, bo jednak dobrze jest utrzymywać formę na dobrym poziomie i jej nie zepsuć.

Co było dla Ciebie najłatwiejsze lub jaki moment najlepiej wspominasz z minionego sezonu?

Początek sezonu. Rozkręcałem się i nie wiedziałem na ile będę w stanie, ale po miesiącu jazdy czułem się w mega formie, aż do momentu kontuzji ze stopą. Byłem w gazie i łatwo mi wszystko przychodziło, bo tak też się czułem. Lekkość i nie przejmowałem się niczym. Później już miałem malutki bagaż w głowie.

Wspomniałeś, że działasz cały czas w warsztacie i pracujesz. Planujesz lub wprowadzasz już zmiany w kontekście nowego sezonu? Czy bardziej jest to na zasadzie ogarniania spraw po sezonie?

Jedno i drugie. Ogarnianie i wprowadzanie pewnych zmian. Będę to poprawki kosmetyczne. Praca nad detalami. Dziś żużel taki jest, że te szczegóły odgrywają ważną rolę. Jeden może nie, ale jak już znajdziemy ich kilka, to potrafią się połączyć w jedno i zrobić cuda. Człowiek cały czas łapie doświadczenia i ten sport właśnie dlatego jest ciekawy. Nie ma monotonii i nieustannie coś się zmienia. Można pracować nad nowymi rzeczami i na lepsze jutro. Bywają momenty, że nie robi się postępów, ale też się popełnia czasami błędy. Słyszałem taką tezę, że jak się zaczyna nowy etap, to na początku powinno się iść do tyłu.

Jak wygląda przerwa zimowa w wykonaniu żużlowca?

Jak skończymy sezon to jest sporo pracy. Należy podziękować wszystkim za dobry sezon. Sponsorom i kibicom. Staramy się to robić cały czas, by czuli, że jesteśmy wdzięczni za doping i pomoc. W międzyczasie dogadywanie się z klubami, by wszystko było po myśli i naszej, ale i władz. Po drodze mechanicy sobie odpoczną, bo wiadomo, że dla nich to nie jest łatwe. Ciągłe wyjazdy, praca i dość intensywne przygotowania sprzętu sprawiają, że mają urwanie głowy i dużo ich to kosztuje. Teraz to życie jest inne. Przestajemy tyle podróżować i wyjeżdżać na zawody. Nie mamy już tej adrenaliny. U mnie to jest akurat ciężki etap. Trudno jest się przestawić.

Wsiadam wtedy na crossa lub quada, bo muszę jeszcze rozładować te emocje. Staram się być jeszcze przez chwilę w biegu, by nie złapać doła. Mam tak, że po drodze staram się robić rzeczy, których nie byłem w stanie dopilnować w sezonie. Segregacja części, prace w warsztacie i remanent, co mamy, a czego nie mamy. Zamawiamy części, bo jak się w styczniu obudzimy to już jest za późno, ponieważ trzeba na to trochę czekać, a my chcemy motocykle składać od nowa. Najlepiej jest, gdy części są jak najszybciej i wtedy możemy działać dalej. Trzeba również dogadać treningi i ćwiczyć. Odpocząć trochę i zrobić wagę, ale wiadomo tak, by było dobrze. Listopad i grudzień to już wchodzimy na ten etap treningowy. Przychodzą święta, więc trochę tego wtedy odpada. Jeśli zawodnikowi zależy to nie patrzy na to i – na przykład – idzie biegać.

Potem też człowiek się lepiej czuje i fajniej się siedzi przy tym stole. W styczniu i lutym to się wszystko nakręca i wkrada się niepokój u zawodnika. U mnie tak jest, że zastanawiam się czy wszystko zrobiłem i nie zapomniałem o niczym. Na treningach też tempo się podkręca. Nadchodzi czas zgrupowań, wyjazdów i w marcu zaczyna się już sezon. Ta zimowa przerwa musi być dobrze przepracowana, bo chodzi o to, by później czuć się szczęśliwym i gotowym psychicznie, ale również fizycznie do nadchodzącego sezonu.

W kontekście drużyny jak się zapatrujesz na nowy sezon. Powrócił Bartosz Smektała i Grzegorz Zengota. Dołączył również Chris Holder. Odmieniona drużyna to dobre zmiany?

Wiadomo, że zmiany zawsze są dobre. W tym roku mamy po części inną drużynę. Mamy fajnych i swoich chłopaków, więc ja się bardzo cieszę. Jeżdżą Ci, co chcą. Jestem zadowolony. Sezon pokaże. Będziemy starać się pokazać z jak najlepszej strony. FOGO Unia Leszno znana jest z tego, że może nie ma mocnej drużyny, ale swoje potrafi pokazać siłą całego zespołu.