– Światło w tunelu mocno świeciło, ale nie wyszło. Ambicji nie można odmówić. Nie udało się natomiast wycelować w sprzęt – mówi trener kadry Rafał Dobrucki po finale SoN.
Klątwa Speedway of Nations trwa, choć jest poprawa, bo dwa lata temu było szóste, a teraz piąte miejsce.
Rafał Dobrucki: Marne to pocieszenie. Zaczęliśmy średnio, potem było gorzej. Zaczęliśmy nabierać przyspieszenia i wtedy przytrafiła się ta dyskusyjna taśma Bartka. Pozbieraliśmy się jednak, a ostatni wyścig był, jak finał Grand Prix. Albo się uda, albo nie.
Dlaczego się nie udało?
To jest żużel. Na takim poziomie ściga się czterech zawodników światowej klasy i wystarczy błąd, dopasowanie motoru w danym momencie i nie wychodzi. Szkoda.
Zmarzlik i Kubera jechali góra, dół. Był z tyłu głowy pomysł na zmianę?
Był przez chwilę pomysł na Dudka, ale za chwilę Dominik kapitalnie, a Bartka po taśmie trudno było wycofać. To byłby nonsens.
Mówi się, że taki tor, jak był w Manchesterze, oddziela asów od tych, co tylko jeżdżą na żużlu. Anglicy są asami?
No i Polacy, bo nasi juniorzy wczoraj na tym samym torze wygrali i zdobyli złoto. A poza wszystkim, to na takim poziomie decydują drobne niuanse. Trzy punkty dzieliły mężczyzn od tych drugich. Powtórzę, że to niuans decyduje, czy wygrywasz, czy jesteś czwarty. Braku ambicji nie można odmówić. Nie udało się natomiast wycelować w sprzęt. To jest jednak żonglowanie.
Z perspektywy czasu podjąłby pan inne decyzje?
Myślę, że nie. Byliśmy dobrze przygotowania. Były też dobre wnioski, choć czasem za późno. Dopasowaliśmy się, ale ostatni wyścig zdecydował, a o tym już mówiłem. Światło w tunelu dość mocno świeciło, ale nie wyszło.