Ireneusz Igielski, szef GKSŻ dzieli się wrażeniami z tygodnia pod znakiem Speedway of Nations. Mówi o złocie juniorów i odnosi się do piątego miejsca seniorów. Zapraszamy do lektury.
Speedway of Nations, to impreza docelowa sezonu 2024? Jaka jest pańska ocena?
Ireneusz Igielski, przewodniczący GKSŻ: To był ciężki tydzień dla wszystkich, dla zawodników, dla sztabu. Ekipa przyjechała w poniedziałek, a wcześniej trzeba było zgrać loty, promy, samochody, przetransportować motory. Trzeba wiedzieć, że podróżowanie do Anglii stało się trochę trudniejsze w ostatnich latach, dlatego było to duże wyzwanie. Ja spędziłem kilka dni z naszą kadrą, przyglądałem się od środka temu, jak wyglądają relacje między zawodnikami, między nimi i sztabem. Jestem tym zbudowany. I tylko zabrakło tej wisienki na torcie, czyli minimum podium seniorów w finale SoN. Piątek i złoto juniorów troszeczkę nam to zrekompensowało. Młodzi dali z siebie wszystko i to jest wartość, bo ten poziom się wyrównał. Finał SoN2, to były ciekawe zawody. Także zabrakło tej wisienki, aczkolwiek gonimy tego króliczka.
Dlaczego nam się nie udaje?
Wydaje mi się, że po tej wielkiej hegemonii, po tym złotym okresie w DPŚ, gdzie trzeba było mieć pięciu równych zawodników, ktoś zdecydował, że starczy tej dominacji i pod płaszczykiem zawodów parowych zrobił imprezę, której nadano rangę mistrzostw świata. Spowodowało to, że wiele krajów może wystawić po dwóch zawodników, co będzie punktować na równym poziomie. Do tego zmieniono punktację i ta nowa preferuje jazdę parą, bo przy tej klasycznej ta jazda parą nie była preferowana. No i w tych warunkach i przy tej punktacji zawsze coś staje na przeszkodzie. Albo pech, albo pogoda, albo inne rzeczy. Do tego teraz mieliśmy Manchester, domowy tor dla Anglii i Australijczyków, bo oni tutaj jeżdżą.
Domowy tor. Świetnie czuli się na nim Anglicy, Australijczycy. Może problemem są nasze tory, ich sposób przygotowania. Może my przez to nie radzimy sobie z torami przygotowanymi przez dyrektora Morrisa?
Może jest w tym coś prawdy. Ja cieszę się, że choć od wtorku padało, a myślałem, że zawody się z w związku z tym nie odbędą, bo nie ma plandeki i aż tak profesjonalnego sprzętu, jak u nas, to imprezy odbyły się w zaplanowanym terminie. Morris wkroczył do akcji i trzeba było sobie radzić. Młodzi, widząc w piątek tor, robili na początku duże oczy, ale finalnie oni skorzystali najwięcej. Zobaczyli, że choć pada, to nie przeszkadza to w jeździe na żużlu.
Może przed kolejnym SoN ekstremalne zgrupowanie na Wyspach.
Może trzeba z trenerem o tym porozmawiać. To jedna z opcji. Brakuje nam tego złota w kategorii seniorów. Cieszę się jednak, że było widać zaangażowanie całego zespołu. Począwszy od Maćka Janowskiego, który przyjechał i wspierał. Także Patryka Dudka, który cały tydzień siedział i był częścią tej drużyny. Nie tylko on sam, ale i jego mechanicy. Sobotni finał nie potoczył się po naszej myśli. Była taśma Bartka, pogubione punkty, ale nie chcę nikogo winić. Jestem podbudowany tym, co zobaczyłem. Owoce tego pozbieramy w przyszłości. Widzę, jak Dobrucki tym zarządza. Jak robi odprawy, jak wygląda spędzanie czasu wolnego, analiza, czy przekazywanie istotnych rzeczy, jak zmiana warunków torowych. Zawodnicy tego słuchają, dużo między sobą dyskutują. Patrząc na to i na sztab jestem przekonany, że my to złoto w końcu zdobędziemy.