– Najważniejszy jest wynik sportowy, a to przygotowanie ma pomóc. Ja od kilku lat jestem zadowolony, mam wystarczająco siły w trakcie sezonu, więc nie przewracam sposobu przygotowań do góry nogami. Dopieszczam tam, gdzie widzę deficyt – mówi Dominik Kubera dla polskizuzel.pl.
POLSKIZUZEL: Malta. Co to dla pana znaczy?
Dominik Kubera: Fajnie zobaczyć, ale na dłużej bym tu nie zostawał. Można zwiedzić, ale na krótki czas. Cztery, pięć dni i uciekać.
Na takim zgrupowaniu jest pewnie tęsknota za domem?
Dużo się u mnie rzeczy zmieniło w porównaniu z poprzednim pobytem tutaj. Jestem tutaj, trenuję, ale myślami w domu. Jak mam chwilę dla siebie, to jest kontakt z żoną i dzieckiem.
Co daje taki obóz?
Mamy więcej czasu niż w sezonie, żeby się zobaczyć, pogadać. To jest największa zaleta tego zgrupowania, że mamy chwilę więcej czasu, żeby sobie pożartować i się pośmiać.
Jakieś zmiany w przygotowaniach u pana?
Nie lubię gwałtownych zmian, wolę ewolucję. Najważniejszy jest wynik sportowy, a to przygotowanie ma pomóc. Ja od kilku lat jestem zadowolony, mam wystarczająco siły w trakcie sezonu, więc nie przewracam sposobu przygotowań do góry nogami. Dopieszczam tam, gdzie widzę deficyt.
Rok temu utrzymał się pan w Grand Prix przez Challenge. Jakie plany na ten rok?
Nie stawiam sobie celu. Chcę po każdym sezonie i po każdych zawodach być zadowolony, czuć, że wycisnąłem maksa. A jaki wynik, to zobaczę po sezonie. W październiku usiądą w fotelu i podsumuję.
Na Malcie dużo jeździcie na rowerach.
Dla mnie to świetny trening i super spędzony czas. Lubię to, kręci mnie to. Można porozmyślać i mocno się zmęczyć.








