44 punkty, tyle jest do zgarnięcia w dwóch rundach Grand Prix i w sprincie w Manchesterze. Jeśli ktoś tego dokona, to będzie na autostradzie do złota. Zwłaszcza że po Manchesterze będziemy już na półmetku.
Dla lidera klasyfikacji Bartosza Zmarzlika Manchester będzie zarówno wyzwaniem, jak i okazją. Wyzwaniem, bo przed rokiem poszło mu tam fatalnie w Speedway of Nations. Okazją, bo jeśli wyjedzie stamtąd, jako lider, to już chyba nikt go nie zatrzyma. Tym bardziej że na koniec czerwca będziemy mieli jeszcze rundę w Gorzowie. Trudno sobie wyobrazić finał na stadionie im. Edwarda Jancarza bez zawodnika, który wychował się na tym torze i zna każdy metr kwadratowy nawierzchni.
Kurtz się postawi, ale Zmarzlik jest w formie
Wróćmy jednak do Manchesteru. Zmarzlik przystępuje do podwójnej rundy z 8 punktami przewagi nad drugim w klasyfikacji Brady Kurtzem. Australijczyk ostatnie zawody w Pradze kończył z kontuzją, ale po dwóch tygodniach przerwy powinien czuć się zdecydowanie lepiej. I na pewno postawi się Zmarzlikowi, bo przecież jeździ w Belle Vue Aces i zechce wykorzystać atut domowego toru, by spróbować odrobić straty, czy nawet prześcignąć Zmarzlika. Dla Kurtza to bodaj największa szansa, by odwrócić losy rywalizacji.
To nie jest jednak tak, że skoro Kurtz jest u siebie, to na pewno wygra. Zmarzlik jest w formie, co pokazuje w lidze i w Grand Prix. W ostatnim meczu na Motoarenie pokazał, że nie ma dla niego straconych pozycji. Po przegranym starcie wyprzedzał rywali na dystansie i robił to z wielką łatwością. A to nie byli byle jacy zawodnicy. Zatem możemy się szykować na wielkie emocje na angielskiej ziemi.
Kubera musi gonić, bo czołówka zaczyna uciekać
W Manchesterze będziemy się też przyglądali z uwagą Dominikowi Kuberze. Drugi z Polaków po dwóch dobrych rundach gorzej wypadł w Pradze, ale z 27 punktami zajmuje siódme miejsce w klasyfikacji i najpewniej będzie chciał gonić czołówkę. Do trzeciego Jacka Holdera traci 15 punktów.