Już w sobotę finałowa runda Grand Prix 2025. Bartosz Zmarzlik ma 3 punkty przewagi nad Bradym Kurtzem. Australijczyk wygrał cztery poprzednie turnieje i jest na fali, ale jeśli popatrzy się na ostatnie wyniki Zmarzlika, to trzeba napisać, że ma wszystko, żeby obronić tytuł.
Po przegranym finale GP Łotwy stało się coś, co zmieniło Bartosza Zmarzlika. Polak ewidentnie popracował nad momentem startowym (nie chodzi o refleks, ale o ustawienia sprzętu) i to się przełożyło na wyniki. Zresztą wystarczy popatrzeć:
8 sierpnia, mecz Motoru z Falubazem – 12 punktów (3, 3, 3, 3)
15 sierpnia, finał IMP – 18 punktów (3, 3, 3, 3, 3, 3)
22 sierpnia, mecz Motoru z GKM-em – 14 punktów (3, 3, 3, 3, 2)
30 sierpnia, Grand Prix Polski we Wrocławiu 17 punktów (3, 3, 3, 3, 3, 2)
5 września, mecz Motoru z GKM-em – 10 punktów (3, 3, 1, 3, w)
W sumie mamy 26 biegów Polaka, z czego aż 22 wygrane. Gdyby nie ostatni mecz Motoru w Lublinie, gdzie Zmarzlik miał trochę problemów z dopasowaniem, to wynik mógł być jeszcze lepszy.
W każdym razie Kurtz, czyli główny rywal Zmarzlika, może mu tylko pozazdrościć. On o takich wynikach może jedynie pomarzyć. Australijczyk w dwóch ostatnich spotkaniach zdobył łącznie 20 punktów w 11 biegach. Przywiózł tylko 4 trójki i aż dwa zera. Jego skuteczność była więc zdecydowanie gorsza od tej Zmarzlika.
Zresztą jak się spojrzy na średnie obu panów w PGE Ekstralidze, to widać, kto tu rządzi. Zmarzlik ma pierwszą średnią, Kurtz siódmą. Polak ma 191 punktów i bonus, Australijczyk 158+8. Ich średnie to 2,685 Polaka i 2,184 jego rywala. Bilans trójek wynosi 54 do 39. Teraz tylko chodzi o to, żeby w Vojens Polak utrzymał skuteczność, a w finale utrzymał nerwy na wodzy.








