Jednym z bohaterów czwartego i decydującego o medalach Indywidualnych Mistrzostw Europy finału był Dominik Kubera. W Pardubicach zwyciężył w serii zasadniczej z 12 punktami, ale w wielkim finale poszło mu nieco gorzej i uplasował się ostatecznie na czwartym miejscu.
Do pełni szczęścia w postaci miejsca na podium lub nawet wygranej w turnieju zabrakło niewiele. Reprezentant Polski nie mógł jednak narzekać na swój występ, ponieważ dzięki niemu utrzymał się w cyklu SEC na przyszły sezon. Sztuki tej dokonał startując tylko w trzech z czterech finałowych rund.
– Myślę, że ten występ był bardzo dobry, bo awansowałem do cyklu na przyszły rok po tylko trzech turniejach. Można zatem powiedzieć, że było to spore zaskoczenie. Nie wystąpiłem we wszystkich rundach, a i tak utrzymałem się w serii, zatem jestem z tego zadowolony. Bardzo szkoda mi tego finału i jestem nawet tym trochę sfrustrowany i zły, bo czułem, że byłem naprawdę szybki i sprzęt spisywał się bez zarzutów. Chyba za bardzo chciałem dobrze wystartować i motor pojechał nie tak, jakbym tego chciał. Przez to straciłem pozycję, punkty i nie mogłem pomóc Januszowi – skomentował swój występ w Pardubicach Dominik Kubera.
Przed finałem, w którym nie startował właśnie Janusz Kołodziej, było jasnym, że Leon Madsen zostanie mistrzem Europy, jeśli zajmie pierwsze lub drugie miejsce. W przypadku trzeciego odbyłby się bieg dodatkowy, a gdyby Duńczyk ukończył go na czwartej lokacie, wówczas trofeum powędrowałoby do Polaka. Czy przed decydującym biegiem dnia w głowie była zatem myśl o pomocy starszemu rodakowi?
– Oczywiście, że tak. Wiadomo, że on walczył już w tym momencie o najwyższe cele. Janusz był blisko wygranej, a mi po prostu ten bieg finałowy nie wyszedł tak, jakbym tego chciał. Również na to jestem zły, bo bardzo chciałem, ale się nie udało. Czasu już nie cofnę i to wszystko – dodał reprezentant Polski.
Występując tylko w trzech rundach z pozycji rezerwowego i utrzymując się w cyklu Kubera dokonał czegoś, co wcześniej nie udało się nikomu. Wprawdzie Leon Madsen w 2019 roku również pojawił się na torze tylko w trzech finałach i dodatkowo zakończył swój udział z brązowym medalem (po biegu dodatkowym z Kacprem Woryną), ale wówczas był on stałym uczestnikiem serii. Polak zapisał się zatem również na kartach historii Indywidualnych Mistrzostw Europy, na swój wyjątkowy sposób.
– Po prostu fajnie, że udało się to osiągnąć i zapewnić sobie to utrzymanie. System punktacji w tym cyklu też jest taki, że liczy się w nim każdy zdobyty punkt na torze, a nie zajmowane pod koniec zawodów miejsca. Trzeba zatem o każdą zdobycz ostro walczyć – słusznie zauważył.
Jak wspomniał Kubera, w rywalizacji o tytuł najlepszego zawodnika w Europie nadal liczą się wszystkie punkty, zdobyte w biegach rundy zasadniczej każdego turnieju oraz w finałach. W cyklu Speedway Grand Prix natomiast od trzech lat każde z kolejnych miejsc premiowane jest określoną ich liczbą. Które rozwiązanie jest korzystniejsze dla zawodników?
– Tak naprawdę trudno powiedzieć. Myślę, że zarówno jedna, jak i druga punktacja mają swoje plusy oraz minusy. Nie mam jednak pojęcia, jaki jest złoty środek – dodał krótko.
Tegoroczna droga co cyklu Speedway Grand Prix dla Kubery zakończyła się występem podczas SGP Challenge w Glasgow. W przyszłym roku, dzięki rywalizacji w Indywidualnych Mistrzostwach Europy powinien otrzymać on dodatkową szansę. Może zatem ścieżka przez cykl SEC okaże się tą, która przyniesie mu miejsce wśród zawodników rywalizujących o mistrzostwo świata, jeśli tylko udałoby mu się triumfować w batalii o tytuł czempiona Europy.
– Zobaczymy. Ja po prostu chcę cało i zdrowo zakończyć ten sezon, a co będzie na mnie czekać w kolejnym, to dopiero przyszłość pokaże – zakończył reprezentant Polski, Dominik Kubera.